RadioNewsLetter - Wydanie 879

Numer wysłany 2021-01-22
Drodzy czytelnicy,

Są takie osoby, z którymi możemy nie widzieć się całe lata, a przy pierwszym ponownym kontakcie czujemy się tak jakbyśmy widzieli się wczoraj. Tak miałam z Krzysiem Łuszczewskim. Nie pamiętam dokładnie momentu poznania, ale był to okres, kiedy zaczął się tworzyć profesjonalny, komercyjny rynek radiowy w Polsce.

Branżowo mieliśmy mnóstwo kontaktów, bo Krzysiu angażował się w różne projekty i zawsze było o czym rozmawiać. Potem, gdy zaczął pracować w Polskim Radiu wsiąkł w techniczne sprawy i trochę zniknął z pola widzenia. Jakże byłam uradowana, gdy usłyszałam, że włączył się do budowania Radia Nowy Świat. Skontaktowaliśmy się po wielu latach i znowu było tak... jakbyśmy widzieli się wczoraj.

Piotr Zbroziński, który widział zaangażowanie i wszechstronność Krzysia w stawianiu radia od podstaw zrobił z Nim rozmowę do RNL, która jest w Top 10 najczęściej czytanych tekstów w 2020 roku.

Dwa dni temu rozmawialiśmy o Krzysiu i pomyślałam, że trzeba by Go namówić na rozmowę o programowaniu muzyki. W środę wieczorem otrzymałam wiadomość, że Krzysia zabrał covid.

Wciąż nie mogę w to uwierzyć.

Zdrowia życzę i serdecznie pozdrawiam

Alina

Zmiana warty

Przeżyłem prawdziwy zawód. Trump nie ułaskawił Joe Exotic, netfliksowego króla tygrysów. A tak na to liczyłem. Była szansa. Niestety nie znalazł się na liście szczęśliwców, którym za sprawą ustępującego prezydenta uszły na sucho różne brzydkie występki.Drugi zawód przeżyłem  podczas inauguracji nowego prezydenta, Joe Bidena. Akurat pracowałem tego dnia. Z okien mojego budynku widać Kapitol.

Cóż to był za widok. Stolica USA zamieniła się w twierdzę. Wzniesiono ogromne zapory i betonowe blokady przy wszystkich ulicach dojazdowych. Do Waszyngtonu ściągnięto ponad 25 tysięcy żołnierzy Gwardii Narodowej. Było ich więcej niż amerykańskich jednostek w Afganistanie i Iraku łącznie.Młode, zdrowe chłopaki uzbrojone w karabiny maszynowe.

Zamknięto  mosty prowadzące do stolicy i większość stacji metra w okolicach Kapitolu. Udało mi się dotrzeć do jedynej otwartej i z dreszczykiem emocji i legitymacją prasową wysiadłem. Miałem perwersyjną nadzieję, że co najmniej sprawdzą mi zawartość plecaka i kieszeni, i będę musiał przejść przez bramkę. Przy wyjściu z metra natknąłem się na grupkę około trzydziestu żołnierzy, ale żaden z nich nie zwrócił na mnie uwagi. Byłem zawiedziony. Naprawdę? Nic? To zbyt łatwe.

Miasto  było całkowicie wymarłe. Ani jednego Wikinga,  posiadacza czapki MAGA, czy koszulki wielbicieli obozów koncentracyjnych. Cisza, jak makiem zasiał. Tylko miarowy krok gwardzistów. Szkoda, że nie było ich tu tydzień temu kiedy rozjuszony tłum zaatakował i zbezcześcił Kapitol. Do tej pory zastanawiam się, jakim cudem to się stało. Ktoś mi podszepnął "white privilege". Ktoś inny, że to prowokacja lewaków. Jak zawsze będą tysiące teorii spiskowych i wszyscy będą mieć rację. Ich zdaniem. Dotarłem do pracy i wyjrzałem przez okno.  Na błoniach przed Kapitolem nikogo. Zamiast ludzi, tysiące flag amerykańskich.  Szkoda, bo dzień był wyjątkowo piękny. Zaprzysiężenie Bidena było czystą formalnością. Lady Gaga odśpiewała hymn Stanów Zjednoczonych "The Star-Spangled Banner", Jennifer Lopez zaprezentowała wiązankę "This Land Is Your Land" i "America the Beautiful", a Garth Brooks zmierzył się z "Amazing Grace". Moim skromnym zdaniem Lady Gaga wyszła zwycięsko z tego pojedynku.

Całość razem z zaprzysiężeniem Bidena i Kamali Harris trwała około półtorej godziny. Obecni byli wszyscy żyjący prezydenci oprócz  Jimmy Cartera, który nie mógł przybyć ze względu na słaby stan zdrowia. Nie było też Donalda Trumpa, który jako pierwszy w historii USA olał imprezę. Jedynym usprawiedliwieniem może być jego słaby stan zdrowia psychicznego.

Wojtek Żórniak

 

 

 

 

Głos Niedźwiedzia

Kiedy na początku lat 70 ubiegłego stulecia zacząłem słuchać American Top 40, to chyba nawet nie marzyłem, żeby kiedyś polecieć do Stanów Zjednoczonych. No bo jak? Kiedy na początku lat 80 zacząłem odwiedzać Ambasadę Amerykańską w Warszawie, żeby przeczytać Billboard i przegrać taśmy z nowościami amerykańskiej listy przebojów, Ameryka ciągle wydawała się nieosiągalna. Cud się wydarzył w 1987 roku.