Świat według njusrumu...
Nie bronię się, jestem wariatem. Od kilku godzin za moją głową kończy się i zaczyna, kończy i zaczyna śpiew niejakiej Madeleine Peyroux. Jej wykonanie Dance me to the end of love podlewam czerwonym winem i zastanawiam się jak nazwać chorobę, która nie pozwala człowiekowi zniknąć. Nadzieja? Otępienie? Miłość? Co sprawia, że ludzie na granicy życia i śmierci wybierają nawet nijaką, ale jednak egzystencję?
Komentarze