Koncertowo...
Wybrałem się na koncert Madonny. Wszystko byłoby pięknie, gdybym przy okazji nie zapomniał, ile mam lat. Jasne - jeszcze nie sto, ale już i tych trzydzieści parę wystarczy, żeby po czternastu godzinach stania pod LTU Arena w 'przelotnych intensywnych opadach' stracić ochotę na wszystko - ze spotkaniem z Królową Popu na czele. No, ale jak się chce stać w pierwszym rzędzie... Uratował mnie jedynie walnięty niemiecki nastolatek, któremu wszystko - każde słowo, gest, widok - kojarzyło się z piosenkami, które od razu zaczynał śpiewać oraz widok "toi-toi'a" w właściwie reakcji ludzi, którzy zmuszeni byli skorzystać z tego przybytku...
Komentarze