Szklana pułapka
Wchodzi Amerykanin do sklepu monopolowego w Waszyngtonie i mówi: 'Poproszę butelkę Wybo......eeeee.... może tej żub.... jak mu tam........rofki? albo..... hm....e....tego.... Jarze..b....ku? E, wiesz Pan co, daj pan litr Absoluta!'. Mimo najszczerszych chęci zakup polskiego alkoholu był tu swego czasu niezwykle utrudniony ze względu na zawiłości polskiej fonetyki.