Lecą yearendery, lecą...
Koniec roku. Czas na podsumowania, analizy, rankingi, wnikliwe refleksje i błyskotliwe spostrzeżenia. Zewsząd spozierają na nas tak zwane „yearendery”. No to i ja nie chcę być gorszy i postanowiłem takiego yearendera wysmażyć. A skoro jesteśmy przy języku kulinarnym, muszę stwierdzić na samym początku, że moje podsumowanie niestety oscyluje w kierunku bryndzy względnie kaszany. 2013 to bezwzględnie najgorszy rok mojego życia.