Niesforny latawiec

Jechaliśmy do Północnej Karoliny. Było grubo po północy. Karolina tuż tuż. Na moście do Kitty Hawk docisnąłem pedał gazu. Ale szybko się zreflektowałem, że jadę za szybko. I to uratowało mi życie. Most miał po dwa wąziutkie pasy w dwóch kierunkach i barierkę. Trzydzieści metrów w dole głęboka woda, spowita światłem księżyca. W połowie mostu wzniesienie. Kiedy je pokonałem, siedząca obok mnie Iwonka krzyknęła “Wojtek! O Jezu!”.

Aby w pełni korzystać z serwisu Radionewsletter.pl musisz się zalogować. Jeśli nie masz konta w serwisie wypełnij formularz rejestracyjny.

Zaloguj się