Prawie jak w kinie...
Chciałam wybrać się na Kler, ale premiera filmu Wojciecha Smarzowskiego zastała mnie w rodzinnym Zakopanem. Seanse są w tylko jednym kinie. Były protesty choć bez ekscesów. Widzowie walą drzwiami i oknami, a bilety wyprzedane na długo do przodu. Chyba pójdę do kina po powrocie do Łodzi. Co prawda nie słyszałam na razie o dantejskich scenach przed kinami w innych miastach Podhala, ale czytałam m.in. o planowanej pikiecie sympatyków Radia Maryja i Gazety Polskiej w Wadowicach. I jestem tym faktem szczerze rozbawiona. Bo chyba tylko dystans może być lekiem na tę paranoję...
Komentarze