Boczkiem, boczkiem
Poszedłem na plażę po natchnienie. Lało jak z cebra. Wiał silny, porywisty wiatr. Idąc pod wiatr zmokłem z przodu, wracając z wiatrem zmokłem od tyłu. Pomyślałem, że gdybym szedł bokiem, jak krab, zmókłbym najmniej. Może dlatego kraby chodzą bokiem. Niestety wena była nieobecna, poza tym przemoczony do suchej nitki i zziębnięty nie miałem nawet siły jej szukać.