Zmiana warty

Przeżyłem prawdziwy zawód. Trump nie ułaskawił Joe Exotic, netfliksowego króla tygrysów. A tak na to liczyłem. Była szansa. Niestety nie znalazł się na liście szczęśliwców, którym za sprawą ustępującego prezydenta uszły na sucho różne brzydkie występki.Drugi zawód przeżyłem  podczas inauguracji nowego prezydenta, Joe Bidena. Akurat pracowałem tego dnia. Z okien mojego budynku widać Kapitol.

Cóż to był za widok. Stolica USA zamieniła się w twierdzę. Wzniesiono ogromne zapory i betonowe blokady przy wszystkich ulicach dojazdowych. Do Waszyngtonu ściągnięto ponad 25 tysięcy żołnierzy Gwardii Narodowej. Było ich więcej niż amerykańskich jednostek w Afganistanie i Iraku łącznie.Młode, zdrowe chłopaki uzbrojone w karabiny maszynowe.

Zamknięto  mosty prowadzące do stolicy i większość stacji metra w okolicach Kapitolu. Udało mi się dotrzeć do jedynej otwartej i z dreszczykiem emocji i legitymacją prasową wysiadłem. Miałem perwersyjną nadzieję, że co najmniej sprawdzą mi zawartość plecaka i kieszeni, i będę musiał przejść przez bramkę. Przy wyjściu z metra natknąłem się na grupkę około trzydziestu żołnierzy, ale żaden z nich nie zwrócił na mnie uwagi. Byłem zawiedziony. Naprawdę? Nic? To zbyt łatwe.

Miasto  było całkowicie wymarłe. Ani jednego Wikinga,  posiadacza czapki MAGA, czy koszulki wielbicieli obozów koncentracyjnych. Cisza, jak makiem zasiał. Tylko miarowy krok gwardzistów. Szkoda, że nie było ich tu tydzień temu kiedy rozjuszony tłum zaatakował i zbezcześcił Kapitol. Do tej pory zastanawiam się, jakim cudem to się stało. Ktoś mi podszepnął "white privilege". Ktoś inny, że to prowokacja lewaków. Jak zawsze będą tysiące teorii spiskowych i wszyscy będą mieć rację. Ich zdaniem. Dotarłem do pracy i wyjrzałem przez okno.  Na błoniach przed Kapitolem nikogo. Zamiast ludzi, tysiące flag amerykańskich.  Szkoda, bo dzień był wyjątkowo piękny. Zaprzysiężenie Bidena było czystą formalnością. Lady Gaga odśpiewała hymn Stanów Zjednoczonych "The Star-Spangled Banner", Jennifer Lopez zaprezentowała wiązankę "This Land Is Your Land" i "America the Beautiful", a Garth Brooks zmierzył się z "Amazing Grace". Moim skromnym zdaniem Lady Gaga wyszła zwycięsko z tego pojedynku.

Całość razem z zaprzysiężeniem Bidena i Kamali Harris trwała około półtorej godziny. Obecni byli wszyscy żyjący prezydenci oprócz  Jimmy Cartera, który nie mógł przybyć ze względu na słaby stan zdrowia. Nie było też Donalda Trumpa, który jako pierwszy w historii USA olał imprezę. Jedynym usprawiedliwieniem może być jego słaby stan zdrowia psychicznego.

Wojtek Żórniak

 

 

 

 

Aby w pełni korzystać z serwisu Radionewsletter.pl musisz się zalogować. Jeśli nie masz konta w serwisie wypełnij formularz rejestracyjny.

Zaloguj się