Prawie jak w kinie...
Pamiętam, że jeszcze półtora roku temu Epidemię strachu Stephena Soderbergha określano mianem filmu science-fiction. Dzisiaj mam wrażenie, że do czasu pojawienia się covida wszystkie tego rodzaju produkcje traktowane były na zasadzie bezużytecznej refleksji, anegdoty z serii 'co by było gdyby'. Bezużytecznej, bo jako gatunek ludzki nie potrafimy wyciągać wniosków z tego rodzaju historii.