Jeden dzień z życia Wojciecha Żórniaka

Poszedłem głosować. Obywatelski obowiązek i trochę strach przed końcem świata. Myślałem, że spotkam facetów w kamizelkach kuloodpornych, uzbrojonych po zęby samozwańczych sprawdzaczy przekrętów wyborczych. Nic z tych rzeczy. Przed lokalem w Gaithersburgu cisza, spokój. Był słoneczny ranek, ptaszki ćwierkały beztrosko nie zwiastując dramatycznych przeobrażeń społecznych. Oddałem głos. Dostałem nalepkę “I voted” i poszedłem na basen i siłownię.

Aby w pełni korzystać z serwisu Radionewsletter.pl musisz się zalogować. Jeśli nie masz konta w serwisie wypełnij formularz rejestracyjny.

Zaloguj się