Wróciłem z Powązek. Nie dlatego, żebym był zwolennikiem taplania się w narodowej martyrologii, ale dlatego, że następuje zwyczajne przegięcie. Dotąd, kiedy rządzący panowie skupiali się na strzykaniu jadem i obrzucaniu gównem swoich wrogów na Wiejskiej albo w okolicy,