Zostałem karnie delegowany na galę fryderykową i nie mogłem, niestety, uczestniczyć w masochistycznym obserwowaniu przekazu telewizyjnego. Z nieba więc spadł mi pan Rogoziński, który w ubiegłym tygodniu wdzięcznie opisał tę masakrę obrazu i nędzę branży fonograficznej,