Wizytówka: Piotr Sworakowski - Radio Zet
Jestem typowym DJ-em. Staram się trzymać w garści całą antenę i od czasu do czasu powiedzieć coś z sensem.
Pewnego pięknego, jesiennego dnia 1991 roku we Wrocławiu podeszła do mnie dziewczyna, którą poznałem kiedyś w Jarocinie i zapytała, czy nie chciałbym pracować w radiu. Radio nazywało się Frank i nadawało chyba na sprzęcie z demobilu. Prezesem był facet, którego widziałem raz na oczy i który - podobno - dorobił się na lewym imporcie. Swoją siedzibę miało naprzeciw Cmentarza Grabiszyńskiego we Wrocławiu. Nastrojowa okolica, trzeba przyznać. Miałem pomagać mężowi tej koleżanki. Mówiła, że on tam siedział od rana do wieczora niemal. W tym dziwnym miejscu, jakim było Radio Frank miałem zaszczyt spotkać Wojtka Janickiego (to on był tym mężem), Jacka Fudałę i jeszcze kilka innych osób, które wpłynęły na to, jak wyobrażałem sobie pracę w radiu. Radio Frank miało niesssstety jeden mankament: nie płaciło.
Komentarze