Bon ton w RNL
Właśnie wróciłam z protestu. Szłam z całą masą ludzi w jednej z podwarszawskich miejscowości. Co jakiś czas z głośników rozlegała się dynamiczna muzyka. Atmosfera trochę jak na festynie, tyle że to nie był festyn. To był marsz ludzi naprawdę, naprawdę zdenerwowanych.