Felieton kombatancki - ku przestrodze
Z lekkim wstydem przyznaję, że nie oglądałem Festiwalu Jedynki. W sumie trochę żałuję, bo znajomi twierdzą, że było to (moje ulubione) połączenie horroru o zombie z pokazem w peep-show - oczywiście z lekkim dodatkiem muzyki, która większości artystów zupełnie nie przeszkadzała. Zgodne opinie głoszą też, że jedyne znośne chwile to były te, kiedy na scenie pojawiał się Marek Niedźwiecki, czego oczywiście nie powinienem pisać, bo znanym zwyczajem branży radiowej jest to, że chwali się jedynie swoich znajomych, a ja pana Marka nie znam.
Komentarze