Furmanką po Lwowie
Wywiało mnie za wschodnią granicę na koncert Artystki. Śmiesznie zaczęło być już od samego początku, bowiem zamiast o zapowiedzianej godzinie dziewiątej rano autokar przywiózł mnie do Lwowa o szóstej, po czym okazało się, że muszę jeszcze cofnąć zegarek o godzinę.
Komentarze