Prawie jak w kinie...
Piszę te słowa 2 listopada. W dniu, który jest inny od pozostałych. Z czasów dziecinnych spędzonych w Naprawie pamiętam takie lata, kiedy nie jechaliśmy na groby. Wieczorem zapalaliśmy znicze w ogrodzie, a nad polami i lasami snuły się mgły. Przesycone zapachem opadniętych liści, wypalonych ognisk, czarnej ziemi... Po zmroku dom wydawał się jedynym miejscem na świecie. Już nigdy później nie słyszałam takiej ciszy. Takiej, jak ta w Naprawie...