Warszawskie tropiki
Do Warszawy dotarłem znów Lufthansą przez okropny Frankfurt. Bo wyszło najtajniej. Na Okęciu wita mnie kolega ze szkolnej ławy i tropikalny upał. Jedziemy tropikalnymi ulicami Warszawy (wreszcie palma na Nowym Świecie znalazła klimatyczne uzasadnienie). Przebijamy się przez gorące masy powietrza w dobrze klimatyzowanym samochodzie. Tu kościół, tu goła baba na gigantycznym billboardzie... tu pikieta PiS-u i kolejna laska w stringach.
Komentarze