Prawie jak w kinie...

Nigdy nie lubiłam kina postapokaliptycznego i chyba głównie z ciekawości obejrzałam film, którym wszyscy się zachwycają. Oczywiście mam na myśli przebój George’a Millera Mad Max: Fury Road. Muszę tu zaznaczyć, że po pierwszych scenach miałam mieszane uczucia i nieodparte wrażenie, że twórcy zafundowali widzom przerost formy nad treścią. Dynamika montażu irytowała, bo reprezentuje zupełnie inną poetykę, zarezerwowaną zazwyczaj dla videoklipów lub reklamówek. Dopiero po kwadransie skupiłam się na warstwie fabularnej...

Aby w pełni korzystać z serwisu Radionewsletter.pl musisz się zalogować. Jeśli nie masz konta w serwisie wypełnij formularz rejestracyjny.

Zaloguj się