Koniec świata

Wracałem we wtorek z Północnej Karoliny. Po drodze mijałem monstrualnych rozmiarów plakaty nawołujące do głosowania na Donalda Trumpa. Nagle zdałem sobie sprawę z tego, że zwycięstwo Hillary Clinton nie jest wcale takie przesądzone. Coś ścisnęło mnie w dołku i nie wiedziałem, czy to odgrzewana pizza czy wizja końca świata. Przed każdym domem Trump. Ani jednej Hillary.

Aby w pełni korzystać z serwisu Radionewsletter.pl musisz się zalogować. Jeśli nie masz konta w serwisie wypełnij formularz rejestracyjny.

Zaloguj się
   

Komentarze